Zamieć




Zamieć


Drewniane schody wiły się w górę,
wzdłuż balustrady na siódme piętro,
naniosłeś śniegu na politurę,
sęki z rozkoszą wciąż o nas szepczą.

Na pierwszym stopniu zima w przylaszczkach,
rojem śnieżynek frunęła w ciemno,
na drugim pierwszy guzik od płaszcza,
na trzecim drugi, na czwartym ze mną,

z wielkim zapałem grałeś w guziki,
ktoś je wymyślił dla niewygody,
wracasz na drugie po rękawiczki...
Nigdy nie skończą się nasze schody.

Trzeszczą w zamieci żywicznym drzewem,
o pocałunkach namiętnych schadzek,
kiedy na siódmym otwierasz Eden,
to księżyc palec na usta kładzie... 

Ciii....


(aranek)

Komentarze

Popularne posty